Ocena wątku:
  • 1 głosów - średnia: 5
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
Kompleksowa przebudowa układu komunikacyjnego miasta
#91
Coś jeszcze dla fanów autostrad w środku miasta! Wcale nie taka nowinka bo przykład z przed kilku lat. Natomiast widać, że trend się wyraźnie zmienia. Nie bez powodu zmiana postrzegania przestrzeni publicznej zapoczątkowała się w wielkich miastach. To właśnie w nich życie z czasem stało się nie do zniesienia. Przykład Seulu.

[Obrazek: seul2.jpg]

Do tego taki satyryczny opisik:
Cytat:Wierzyć się nie chce, że są jeszcze tacy odważni ludzie jak Burmistrz Seulu. Lee Myung-Bak postanowił przywrócić rzekę miastu. Nie byłoby w tym nic heroicznego, gdyby nie fakt, że rzeka powstała w miejscu istniejącej od lat autostrady.Wzdłuż rzeki powstały tereny rekreacyjne wraz z promenadą, która ciąągniee się na odcinku kilku kilometrów. W rzece można łowić ryby, moczyć stopy albo topić IPhone’a. W zależności od potrzeb. Dla tych, którzy mają dosyć awantur stadionowych i posiedzeń sejmu, czyli dla tych którzy chcieliby się “odchamić” przewidziano szereg atrakcji kulturalnych w okolicach rzeki. Co ciekawe, wraz z rzeką został przywrócony także cały ekosystem. Dzięki czemu idąc nabrzeżem można się potknąć o kaczkę tudzież poślizgnąć na wypoczywającej żabce.Na realne korzyści wynikające z wprowadzenie tego śmiałego projektu nie trzeba było długo czekać. Przede wszystkim zrobiło się ciszej i jak przyznają koreańczycy, wreszcie jest czym oddychać. Z kolei kwartalnik “Miasta#4” podaje, że pojawienie się rzeki obniżyło wysoką temperaturę w metropolii o 5 stopni Celsjusza i zwiększyło średnią prędkość wiatru o połowę. Ku uciesze ornitologów, entomologów i rybofilii, wielokrotnie wzrosła liczba zamieszkujących okolicę ptaków, owadów i ryb. Ważnym elementem zmiany okazały się też korzyści ekonomiczne – w okolicy zielonego korytarza pojawiło się więcej przedsiębiorstw, nastąpił rozwój strefy biznesowej i turystycznej. Ale co najważniejsze: Dezerterzy z przedmieść wrócili z powrotem do miasta a fani playstation zaczęli wreszcie umawiać się na randki z dziewczynami. Czy nie może być lepiej?





Dlatego dziwi mnie fakt, że w Rzeszowie planuje się dwupoziomowe skrzyżowanie w centrum miasta (ul, Cieplińskiego, w pobliżu "wielkiej cipki")
Dla zainteresowanych mocniej tematem polecam poszukać w internecie dokument Discovery na temat tej rzeczki... kilka lat temu oglądałem w tv myślę, że nie byłoby problemu z odszukaniem. Niestety tytuł wyleciał mi z głowy.
#92
Może najpotrzebniejsza jest zmiana naszego myślenia, niż układu komunikacyjnego miasta. Bardzo dobry artykuł:

Cytat:"Samochód to dla Polaka emanacja jakiejś boskości"

- Dopóki Polacy będą na dorobku, dopóty interesy zmotoryzowanych będą najważniejsze - mówi socjolog Tomasz Szlendak.

Magdalena Dubrowska: Kiedy umawialiśmy się na rozmowę, zastrzegł pan, że nienawidzi samochodów...

Tomasz Szlendak, socjolog z Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu: Nienawidzę prowadzenia samochodu w Polsce. Mam prawo jazdy od 17. roku życia, wiem, że samochód bywa użyteczny, ale nie chcę się narażać na serię malowniczych ataków ze strony innych kierowców i przysparzać sobie stresów. W Norwegii czy w Niemczech ludzie jeżdżą racjonalnie, a Polak za kierownicą przemienia się w agresywnego kibola połączonego z rycerzem, który walczy o dobro własnej rodziny. Traktuje drogę jak pole bitwy, pędzi tam, gdzie nie można, wyprzedza na trzeciego.

Nasza akcja „Parkuj po ludzku” też od razu wygenerowała wojnę między pieszymi i zmotoryzowanymi.

- W Polsce życie ciągle przyśpiesza i ludzie w miastach większość czasu spędzają w samochodach. Dopóki Polacy będą na dorobku, dopóty interesy zmotoryzowanych będą najważniejsze. Europejskie metropolie, Amsterdam czy Kopenhaga, zwalniają. Ludzie więcej chodzą, jeżdżą na rowerze. Samorządy powinny cywilizować nasze miasta, ograniczać dostęp samochodów do centrum, dbać o interesy pieszych i rowerzystów. Trzeba tłumić tę wojnę środkami instytucjonalnymi.

Sytuacja poprawiłaby się, gdyby ludzie zachowywali się bardziej racjonalnie. Przecież można kupić np. Smarta, zamiast rozjeżdżać miasto coraz większymi, najmodniejszymi w sezonie terenówkami.

- Czesi, którzy są społeczeństwem miejskim, jeżdżą starymi, małymi skodami. A my, społeczeństwo postchłopskie, nie traktujemy samochodu użytkowo, tylko jako symbol, że do czegoś doszliśmy. Dlatego z perspektywy socjologa rozumiem kogoś, kto ma samochód, bo w przeciwnym razie mama z tatą nie domyśliliby się, że mu się powiodło. Jeśli Polak buduje dom, to z największymi kolumnami i z najfajniejszym płotem. Zaprzeszłe, folwarczne myślenie miesza się z konsumpcjonizmem. Dziś mamy dużo różnych przedmiotów, gadżetów, które, jak się nam wydaje, zwiększają nasz prestiż społeczny. A samochód to symbol bardzo widoczny. Po prostu musi być jak największy i nie szkodzi, że nie da się go nigdzie zaparkować. W Szwecji milionerzy żyją skromnie, normalnie. Chodzą do zwyczajnych sklepów i nie kupują sobie wielkiego czołgu, żeby cokolwiek zasugerować sąsiadom. Przykładem jest choćby właściciel Ikei [Ingvar Kamprad, 11. najbogatszy człowiek na świecie, który mieszka w zwykłym domku jednorodzinnym urządzonym meblami z Ikei, a na gale i jubileusze przyjeżdża autobusem]. A my utkwiliśmy w postfolwarcznym typie myślenia o świecie i ważne są nie wytwory myśli, napisanie książki czy skonstruowanie drugiej kostki Rubika, tylko to, co sobie można kupić. Dużo wody w Wiśle upłynie, zanim staniemy się bardziej wyrafinowani.

Pewien czytelnik napisał, że samochód jest już produktem pierwszej potrzeby jak pralka czy lodówka...

- Zależy dla kogo. Dla farmera, który ma 80 ha jabłoni, to produkt pierwszej potrzeby. Ale czy dla księgowego w mieście albo dziennikarza? Dla Polaków i Polek samochód to nie produkt pierwszej potrzeby, ale coś uświęconego, emanacja jakiejś boskości. Traktują go z nabożeństwem. Najbardziej koncentrują się na tym, żeby nie przytrzeć. Kiedy uderzą w pieszego, to patrzą, czy się lakier nie porysował. Gdzie indziej w Europie, na przykład we Francji, siedem samochodów na dziesięć jest obtartych, obitych, porysowanych. Ludzie dbają o siebie, nie o lakier.

Kolejny polski obłęd: wszyscy robią prawo jazdy. Mimo że dla wielu jest ono zwyczajne zbędne. W obrębie metropolii można się doskonale bez niego obyć. Jest komunikacja miejska, czasem bardzo sprawna, są ścieżki rowerowe.

Dlaczego nie wykupujemy sobie miejsc parkingowych, tylko blokujemy chodniki? Przecież skoro stać nas na samochód, to na garaż też.

- Otóż nie. Koszty utrzymania samochodu są u nas bardzo wysokie. Na ubezpieczenie trzeba wydawać poważne kwoty rocznie. Im starszy samochód, tym większe. Jest takie powiedzenie: stać cię na Jaguara, to będzie cię stać także na benzynę. Ale nie odnosi się do Polaków. Polak kupi Jaguara, ale na benzynę często go już nie stać. W latach 90., kiedy ludzie jeszcze nie mieli pieniędzy, ale już zaczęli zarabiać, brali kredyty na samochody, chociaż mieszkali kątem u rodziców.

Z czego wynika widoczny na ulicach syndrom parkowania jak najbliżej drzwi, jeden na drugim, skoro 100 metrów dalej jest np. parking?

- Paradoksem jest to, że człowiek w samochodzie przemieszcza się, ale tak naprawdę siedzi. A Polak to istota osiadła. To nie nomada, nie lubi podróżować, używając do tego własnych nóg. Nie kochamy sportu. W postchłopskim społeczeństwie wszelki ruch kojarzy się z ciężką pracą. Dlatego będziemy podjeżdżali pod same drzwi teatru czy kościoła. We wszystkich sondażach na temat form spędzania wolnego czasu deklarujemy, że uwielbiamy spacerować. Tylko jak taki spacer wygląda? W niedzielę jedziemy samochodem pod sam las, 15 minut chodzenia i jazda z powrotem. Znam mężczyzn, którzy podjeżdżają 200 metrów do kiosku. Bierze się to zapewne ze złożenia pewnego rodzaju uzależnienia od auta z poczuciem, że nie wypada pójść piechotą. Polak nie idzie, Polak jedzie. Co z tego, że traci dwie godziny na korki, parkowanie, przepychanki z innym użytkownikiem tego samego miejsca parkingowego, na mandat wypisywany przez policjanta. To nas łączy z Amerykanami. Jak oni jesteśmy indywidualistami. Proszę zauważyć choćby to, że najczęściej jeździmy samochodem w pojedynkę. To przecież nieekonomiczne.

Czytelnicy ciągle przysyłają nam zdjęcia źle zaparkowanych samochodów. Na jednym widać, że w samochodzie tarasującym cały chodnik znajduje się fotelik dziecięcy. To już jakiś absurd!

- Mówiąc złośliwie, świadczy to o tym, że kierowcą jest mężczyzna, którego jedyny wkład w wychowanie dziecka polega na jego przewożeniu. Gdyby choć raz musiał przedzierać się z wózkiem przez miasto, już by tak nie zaparkował. Ojcowie, którzy faktycznie zajmują się opieką nad małymi dziećmi, zauważają więcej, np. to, że w supermarketach miejsca do przebrania dziecka są ulokowane tylko w damskich toaletach albo tylko dla kobiet dostępne. Dopóki jego samego nie kopnie, Polak nie będzie zwracał uwagi na bliźnich. Bezmyślność pod rękę z indywidualizmem i brakiem empatii - to ja jestem najważniejszy.

Od jakiegoś czasu obserwuję za to, że samochody nie parkują już na kopertach dla niepełnosprawnych. Jeszcze dwa lata temu nikt się nie przejmował, a po wprowadzeniu wyższych mandatów jest dużo lepiej.

- Przekroczenie prędkości też grozi drakońskim mandatem, a wszyscy i tak pędzą. Zwracanie uwagi na osoby niepełnosprawne to miara cywilizacji. Działanie na szkodę kogoś, kto ma od nas gorzej, to w dzisiejszych czasach po prostu wstyd, obciach. A Polacy są, jak mi się wydaje, czuli na tym punkcie. Myślę sobie zatem, że być może sprawdziłaby się u nas akcja społeczna, dzięki której ludzie zrozumieliby, że z parkowaniem na ścieżkach rowerowych i trawnikach jest tak samo. Że to po prostu obciach!

http://warszawa.gazeta.pl/warszawa/1...boskosci_.html
-diabeł tkwi w szczegółach-
#93
I kolejny ciekawy artykuł, o Lipsku:

Cytat: Lipsk – miasto przyszłości?
Lipsk jest jedynym miastem we wschodnich Niemczech, które nie tylko się nie wyludnia, ale również przyciąga mieszkańców, również z zachodu kraju. Jednym z fenomenów tego miasta jest doskonale zorganizowana komunikacja zbiorowa.

Wadze Lipska miały świadomość tego, jak zbudować miasto z potencjałem. Kiedy do niemieckich miast napływały zachodnie fundusze, część z nich postawiła na rewitalizację zabudowy. Tak było w przypadku Goerlitz – miasta położonego na południowym wschodzie Niemiec, która ma aż 45 proc. pustostanów, mimo iż zdobywa nagrody najpiękniejszego miasta w kraju. W tych pięknych kamienicach nie ma kto mieszkać, ponieważ nie zadbano o stworzenie nowych miejsc pracy. Inaczej było w przypadku Lipska, który fundusze publiczne przeznaczył na dwie kwestie: tworzenie terenów dla potencjalnych inwestorów korporacyjnych z zachodu kraju oraz transport publiczny. Ten drugi trend wynikał ze sposobu myślenia o mieście, w którym przede wszystkim powinno żyć się wygodnie.

Nowy, podziemny Lipsk

Dużą rolę w mieście odgrywają rowerzyści. Mimo, iż długość dróg rowerowych w Lipsku nie jest porażająca – liczy bowiem 260 km, to cała sieć tworzy spójną całość, połączenia zaś pociągnięto promieniście do centrum i obwodnicowo. Poskutkowało to tym, że w 2013 roku odnotowano w mieście ruch rowerowy na poziomie prawie 16 procent.

Dodatkowo od 1990 roku konsekwentnie rozbudowywany jest tutaj system transportu szynowego. Dziś znajdziemy tu 150 km tras tramwajowych, uzupełnianych komunikacją autobusową. W grudniu 2013 roku uruchomiono tu również podziemną kolej miejską – budowa tunelu średnicowego dla kolei trwała 10 lat i był to jeden z ważniejszych projektów komunikacyjnych w Niemczech. Tunel ma trzy zadania – ułatwia komunikację lokalną służąc za metro dla mieszkańców miasta, dowozi mieszkańców regionu do pracy w ścisłym centrum (jak kolej aglomeracyjna) oraz znacznie skraca przejazd pociągów dalekobieżnych z Berlina do Norymbergi, Monachium i innych miast położonych na południu kraju. Sam tunel ma niecałe 4 km długości i zrewolucjonizował komunikacyjnie to półmilionowe miasto i 2,5 milionową aglomerację.

Wyeliminowanie samochodów z centrum

Obecnie co piąty mieszkaniec Lipska porusza się po mieście tramwajem, autobusem i koleją miejską. W ciągu ostatnich 15 lat spadła również liczba samochodów w mieście. Jeszcze dziesięć lat temu 44 proc. ludzi używało samochodu, by poruszać się po mieście. Dziś jest to już 39 proc. podróży. Mieszkańcy coraz częściej wybierają komunikację zbiorową i rower.

W centrum miasta stosowane są ograniczenia prędkości do 30/40 km/h, podwyższane są również opłaty parkingowe. Mieszkańcy często wybierają tramwaj, zamiast samochodu – tramwaj porusza się bowiem po mieście z prędkością 23 km/h, a więc jest szybkim środkiem lokomocji i stanowi realną konkurencję dla samochodu, który często po prostu stoi w korku.

Wszystkie te działania zmierzające do stworzenia miasta przyjaznego mieszkańcom poprzedzone były w Lipsku zakrojonymi na szeroką skalę prognozami komunikacyjnymi i rozwojowymi. Prace nad nimi rozpoczęły się jeszcze w latach 90. XX wieku. Studium robione było pod koniec XX wieku i sięgało aż do lat 30. XXI wieku. To pokazuje, jak ważna jest umiejętność planowania i przewidywania, ale również gotowość do stawiania przed sobą pytań dotyczących tego, w jakim mieście chcę żyć za kilka lub kilkadziesiąt lat.

http://www.transport-publiczny.pl/wiadom...-1799.html
-diabeł tkwi w szczegółach-
#94
Cytat:Coś jeszcze dla fanów autostrad w środku miasta! Wcale nie taka nowinka bo przykład z przed kilku lat. Natomiast widać, że trend się wyraźnie zmienia. Nie bez powodu zmiana postrzegania przestrzeni publicznej zapoczątkowała się w wielkich miastach. To właśnie w nich życie z czasem stało się nie do zniesienia. Przykład Seulu.
teraz ich komary wpierniczą Smile




Użytkownicy przeglądający ten wątek: 2 gości