Ocena wątku:
  • 1 głosów - średnia: 5
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
Ludzie / organizacje / imprezy promujące Przemyśl
#1
Wątek zbierający informacje, notki prasowe o ludziach, organizacjach, stowarzyszeniach, promujących Przemyśl w kraju...
Przemyski zespół Eden Express wystąpi w serialu "39 i pół"

Nowiny, 2009.11.06
Autor: Norbert Ziętal

Piosenka przemyskiego zespołu "Eden Express" znalazła się na płycie z muzyką do serialu "39 i pół". Za dwa tygodnie zespół będzie można zobaczyć w kolejnym odcinku tego popularnego serialu stacji tvn.

Dwupłytowy album zawiera piosenki uznanych wykonawców, m.in Feel, T.Love, Chłopcy z Placu Broni, jak również debiutujących artystów. Eden Express zaprezentował się piosenką "Uciec".

To efekt wygranej w konkursie, zorganizowanym wiosną przez tvn i portal onet.pl. Rywalizowały zespoły z całej Polski. Głosowali internauci, decydujące zdanie mieli jurorzy, uznani polscy dziennikarze muzyczni oraz Tomasz Karolak, odtwórca głównej roli w serialu. Wygrał Eden Express.

Odcinek "39 i pół", w którym wystąpi przemyski zespół, tvn wyemituje 24 listopada o godzinie 21.30.

Przemyski "Eden Express" powstał latem 2008 roku. W skład weszli najzdolniejsi muzycy z miasta. Obecnie jako kwintet wykonują ciekawe i niespotykane pod względem harmonicznym i kompozycyjnym piosenki autorstwa lidera Kuby Prachowskiego.
Przemyscy rekonstruktorzy wezmą udział w prestiżowej defiladzie

Nowiny, 2009.11.04
Autor: Norbert Ziętal

Członkowie Przemyskiego Stowarzyszenia Rekonstrukcji Historycznej "X D.O.K." 11 listopada wezmą w Warszawie udział w defiladzie z okazji Święta Niepodległości. Wystąpią w mundurach ludowego Wojska Polskiego.

To prestiżowa defilada, do której zapraszane są tylko najlepsze grupy rekonstrukcyjne z Polski. Obowiązują wyjątkowo ostre kryteria co do replik umundurowania i uzbrojenia. Organizatorzy dbają o każdy szczegół.

- Udział w tej defiladzie to dla nas wielkie wyróżnienie i zaszczyt - mówi Mirosław Majkowski, prezes PSRH.

Do Warszawy pojedzie dziesięciu członków tej grupy.

Defilada przejdzie głównymi ulicami Warszawy. Krakowskim Przedmieściem, Nowym Światem i Alejami Jerozolimskimi pod Muzeum Wojska Polskiego. Zostaną na niej zaprezentowane różne rodzaje polskich wojsk, z różnego okresu.
#2
http://www.nowiny24.pl/apps/pbcs.dll/art.../305905881

"Żołnierze wyklęci: Nie o taką Polskę” to fabularyzowany serial dokumentalny o legendarnym oddziale AK. Na planie pojawią się m.in. przemyscy rekonstruktorzy.
Emisja pierwszego odcinka, w środę (11.11.) o godz. 22, na kanale TVN Discovery Historia. W sumie będzie pięć części, emitowanych co środę.

Jest to serial o oddziale i żołnierzach legendarnego dowódcy Armii Krajowej mjr. Hieronima Dekutowskiego ps. Zapora. Akcja rozgrywa się w czas II wojny światowej i pierwszych latach powojennych.

Ujęcia z "akcji” przeplatane są wypowiedziami żyjących jeszcze żołnierzy Zapory.

Zdjęcia do serialu, były w ub. roku kręcone w okolicach Kalwarii Pacławskiej. Wzięli w nich udział członkowie Przemyskiego Stowarzyszenia Rekonstrukcji Historycznej "X D.O.K.” oraz mieszkańcy Pacławia i Kalwarii Pacławskiej.
#3
Ranking najcenniejszych polskich marek. Sześć jest z Podkarpacia

Nowiny, 2009.12.10
Autor: Norbert Ziętal

Doroczny ranking 330 najcenniejszych polskich marek opublikowała Rzeczpospolita. Ponownie najcenniejszą z Podkarpacia okazał się Zelmer.

Zelmer należy do rzeszowskiego zakładu o tej samej nazwie, produkującego sprzęt agd. W tegorocznym rankingu marka Zelmer znalazła się na 81. miejscu, jej wartość fachowcy wycenili na 154,5 mln złotych. To o 12% mniej niż w ubiegłym roku.

Na drugim miejscu jest Śnieżka, należąca do Fabryki Farb i Lakierów Śnieżka z Lubziny. Z wyceną 124,9 mln złotych, wyższą od ubiegłorocznej o 13%, znalazła się na 95. miejscu.

Marka opon Dębica została wyceniona na 91,2 mln złotych, o 31% mniej niż w ubiegłym roku, znalazła się na 119. miejscu.

Szybko rośnie wartość marki Inglot, należącej do produkującej kosmetyki firmy Inglot z Przemyśla. W tym roku zajęła 246. miejsce. Jej wartość wyceniono na 32,1 mln złotych. To o 47% więcej niż w ubiegłym roku. Z tym, że w 2008 roku wartość marki Inglot w stosunku do 2007 roku zanotowała podobny, procentowo, skok wartości.

Na 320. miejscu znalazła się marka Krosno, należąca do Huty Szkła Krosno. Jej wartość to 15,9 mln złotych. Na 328. miejscu wyceniana na 13,9 mln złotych Poltino, należąca do leżajskiego Hortino. Wartości obu tych marek spadają.
Internauci z całego świata kręcą filmy o przemyskiej firmie

Nowiny, 2009.10.01
Autor: Norbert Ziętal

Internauci na całym świecie publikują w sieci filmy o sklepach i wyrobach kosmetycznej firmy Inglot. Niektórzy nawet nie widzą, że jest to polska firma z Przemyśla.

Kilka tygodni temu Inglot otworzył swój sklep na rogu Broadway i 48. Ulicy w Nowym Jorku. To jedno z najbardziej prestiżowych miejsc handlowych w tym mieście.

W niedługim czasie pojawiły się w internecie filmy o sklepie, najwięcej na YouTube. Autorką jednego z nich jest nissiax83, znana w internecie z porad dotyczących kosmetyków, makijażu i recenzji. Kreci również filmy na ten temat. Na YouTube zamieściła ich 40.

- Tutaj jest coś polskiego, coś fajnego, związanego z kosmetykami, nasz Inglot polski - mówi nissiax83 na videoclipie z nowojorskiego Broadway.

Na zdjęciach mamy efektownie wyglądający sklep Inglota w otoczeniu wieżowców i ruchliwych ulic. Chwilę potem widzowie mają okazję zobaczyć wnętrze salonu, poukładane na półkach kosmetyki. Często widać logo firmy.

Specjaliści: film internauty to dobra reklama, o ile nie jest inspirowany przez firmę

Firma Inglot znana jest z tego, że konsekwentnie unika reklamy. Tradycyjnej i internetowej. Nie ma jednak wpływu na treści zamieszczane przez użytkowników.

- Taki filmik może być bardzo dobrą formą reklamy. Nie wiąże się z żadnymi kosztami dla firmy. Dla klientów jest bardziej przekonywujący niż zwykła reklama. Jednak pod jednym, głównym warunkiem, że jest naprawdę przygotowany przez niezależnego internautę. Jeżeli stoi za nim konkretna firma, która jest reklamowana, i film powstał z jej inspiracji, to przyniesie to wręcz odwrotny skutek. Takie przypadki internauci szybko wychwytują - mówi dr Dariusz Tworzydło, ekspert public relations z Wyższej Szkoły Informatyki i Zarządzania w Rzeszowie.

Film na razie skomentowało kilkudziesięciu internautów. Same pozytywne komentarze, choć niektórzy się dziwią, że chodzi o firmę z polskiego Przemyśla.
#4
Przemyślanin projektuje apartamenty na Manhattanie w Nowym Jorku

Nowiny, 2009.12.21
Autor: Norbert Ziętal

Zbigniew Winiarczyk od 9 lat współpracuje z architektami na Manhattanie, najdroższej dzielnicy Nowego Jorku, a pewnie i świata.

- Przyjedź, zobaczysz, jak się pracuje w Nowym Jorku - zaproponował Zbigniewowi Winiarczykowi brat. Pojechał, wykonał pierwsze zlecenie. Za niedługo pojawiło się kolejne.

Spotykamy się w szeregówce na obrzeżach Przemyśla, niedaleko sporego osiedla. Działka na skraju wzgórza. Przepiękny widok. W papierach stoi, że to miasto, ale już jakby wieś. Spokój, bliskość przyrody.

- Lisy i sarenki nam tutaj podchodzą - opowiada Zbigniew Winiarczyk. - Teraz, w zimie słońce zachodzi tutaj, ale w lecie tutaj, jest wtedy cudownie - pokazuje widok z okna swojej pracowni.

Opowiada, że sporo czasu, razem z przyjaciółmi, szukali idealnej działki. Jakiś czas temu postanowili, że wspólnie zamieszkają. Nie mogli jednak znaleźć odpowiedniego terenu.

- Kiedyś kolega, który teraz mieszka obok, zadzwonił. Słuchaj, jest działka do kupienia. Zobaczyłem i aż zaniemówiłem. Dokładnie o taką mi chodziło. Zaprojektował szeregówkę złożoną z czterech segmentów. Wewnątrz każda inna, bo pan Zbigniew dobrze wie, że dom musi być szyty na miarę.

- Wielu kolegów architektów nie zaprojektowało domu dla siebie. Mnie się udało. To wprawdzie efekt wieloletnich przemyśleń, ale szkic powstał w jedno niedzielne popołudnie - opowiada.

Uważa, że tak jak z tą działką, tak samo w zawodowym życiu ma sporo szczęścia.

Okazało się, że brat Maciej, który w 2000 roku przyjechał do pana Zbigniewa w odwiedziny i zaproponował robotę, zrobił to w najodpowiedniejszym momencie.

Zamiast samochodu kupił komputer do projektowania

Pan Zbigniew już w liceum zdecydował, że będzie architektem. Skończył studia na Politechnice Krakowskiej. W 1982 roku wrócił do Przemyśla i musiał przez trzy lata odrobić stypendium w firmie państwowej. Potem przechodził do następnych przedsiębiorstw.

W 1985 roku pierwszy raz pojechał w odwiedziny do brata do Nowego Jorku. Przywiózł komputer, głównie z myślą o projektowaniu.

- Wtedy za te pieniądze mogłem kupić nowego poloneza, rarytas na ówczesne czasy. Ja zainwestowałem w komputer, który po kilku latach okazał się przestarzały - mówi.

Teraz wie, że wtedy dokonał najtrafniejszego wyboru. Już za jakiś czas okazało się, że jego unikalne wówczas umiejętności bardzo przydadzą się w przemyskiej firmie, który budowała dział projektowania komputerowego. Szybko jednak został sprowadzony na ziemię, do szarej przemyskiej rzeczywistości.

- Niestety, wtedy nie było pracy dla architektów. Oni byli praktycznie niepotrzebni. No bo, jak doradzać ludziom, jak urządzić wnętrze, skoro wtedy urządzało się tym, co się udało w sklepie kupić. Rzucili taką wersalkę, to się ją brało i było bardzo szczęśliwym, że w ogóle jest - przemyślanin musiał się przebranżowić, a przede wszystkim z wygodnej i pewnej posady na państwowym, pójść na swoje.

Na reklamie zarabiał więcej

Założył agencję reklamową. Najpierw sam, potem ze wspólnikiem. Twierdzi, że przelicznik był przerażający. Za standardowe zlecenie na reklamę dostawał tyle samo, co wykonanie projektu domu. A różnice w nakładzie pracy były kolosalne. Ciągle jednak w środku był architektem i czekał na lepsze czasy dla tej branży. Przygoda z reklamą nie trwała długo. Dobre czasy dla reklamy na rynku przemyskim minęły. Musiał zrezygnować z firmy, nie mógł już dłużej do niej dopłacać. Zastanawiał się, co ma robić, jak zarabiać na życie. I wtedy w odwiedziny przyjechał brat.

To emigracja stanu wojennego. Gdy w Polsce władzę przejmowało wojsko, brat pana Zbigniewa był z żoną we Wiedniu. Za trzy dni mieli wracać do Polski, ale już nie wrócili. Z Austrii wyemigrowali do Ameryki.

- W Nowym Jorku brat ma budowlaną firmę wykończeniową. Mówi, przyjedź, jest robota - wspomina pan Zbigniew.

Bogacze z Manhattanu, po kupieniu apartamentu, wynajmują architekta. Najlepiej takiego z pierwszych stron gazet, wtedy jest się wyjątkowym. Architekt robi projekt wnętrz i wraz z inwestorem wybierają wykonawcę. Dogranie wizji architekta z warsztatem wykonawcy wymaga szczegółowych rysunków warsztatowych. Projekt musi być perfekcyjnie przemyślany. Klient o nic się nie martwi, od tego ma architekta.

Manhattan to raj dla architekta

- Byłem jakby podarchitektem. Moja rola to dokładniejsze rozrysowywanie wizji architekta. Pokazanie jak ma wyglądać każdy element. Bo tam wszystko musi być z góry zaplanowane. Np. gdy architekt zrobi z osiem rysunków kuchni, ja do tego dokładam ze czterdzieści swoich rysunków - opowiada przemyślanin.

Pierwsze zlecenie to było połączenie dwóch i tak sporych apartamentów w jeden. Cały miał jakieś 300 m2. Przydzieloną mu pracę wykonał najlepiej, jak potrafił. Spodobało się. Po robocie wrócił do Przemyśla. Za jakiś czas brat znowu zadzwonił. Z kolejnym zleceniem. I tak jest do dzisiaj. Każdego roku spędza po kilka miesięcy w Nowym Jorku.

Również pan Maciej rozwijał się w Nowym Jorku. Gdy zaczął tam jeździć pan Zbigniew, jego brat miał tylko firmę stolarską. Wykonywał meble do apartamentów. Teraz jest już generalnym wykonawcą. Przede wszystkim robi wnętrza apartamentów na Manhattanie. Dla bardzo bogatych ludzi. A oni, jak już wydają miliony dolarów na apartament, chcą, aby był on wyjątkowy, inny niż widzą u swoich znajomych. Dla architekta to raj.

Dobrych pchają do przodu, pechowiec spada na dno

- Nowy Jork to miejsce wyjątkowe. Tam nie ma podziału, że ty jesteś przyjezdny, obcy, więc po co w ogóle się tu wpychasz. Jest inaczej, bo tam każdy jest przyjezdny. Siedzisz w Subway (metro w NY) i nie ma dwóch takich samych ludzi, tu jest cały świat w pigułce - mówi pan Zbigniew.

Mówi, że Nowy Jork to dobre miejsce dla ludzi z pomysłami, którzy są dobrzy w swoim fachu. Według niego prawdą jest, że można tam zrobić karierę od pucybuta do milionera.

- Jak widzą, że jesteś dobry, masz pomysły to pchają cię do przodu. Pomagają. Nikt, tak jak u nas, nie podstawia nogi. Szybko pniesz się do góry. Ale to działa również w drugą stronę. Jeżeli coś ci się wali, to od razu wszystko. Ale za chwilę znowu się podnosisz i znowu jesteś na górze - opowiada przemyślanian.

Twierdzi, że bardziej od zarobionych pieniędzy ceni sobie zdobytą wiedzę.

- Tam współpracuję z najlepszymi architektami na świecie. Dużo się od nich uczę. Chociaż oni też często mówią, że od nas uczą się nowych rzeczy. Chwalą jakieś rozwiązania techniczne, których oni nie znali - mówi pan Zbigniew.

Twierdzi, że teraz również w Polsce nastają czasy dla architektów wnętrz. W sklepach jest już duży wybór towarów i coraz więcej ludzi, którzy chcą by ich dom wyglądał niepowtarzalnie.

- Mam sporo ciekawych realizacji w Przemyślu i okolicach. O, na przykład ta kuchnia - pokazuje zdjęcia, jak wyglądała najpierw. Typowa kuchnia w nowym domu, plastikowe okna i eleganckie, jasne płytki. Nie można się pomylić, to polski dom.

- A tak wygląda po tym, jak ją wykonano według mojego projektu - pokazuje nowe zdjęcia i nie można uwierzyć. To w Polsce? Przecież tamta kuchnia nadawała się od razu do zamieszkania!

Jednak po obejrzeniu tego, co z niej zrobił architekt, ma się zupełnie inne spojrzenie. Gdyby nie wyjaśnienia autora projektu, można by pomyśleć, że to kuchnia z kolejnego apartamentu w Nowym Jorku. Większość prac można zobaczyć na stronie internetowej http://www.winiarczyk.one.pl.

Sam zaprojektuj kuchnię

Pan Zbigniew chce jeszcze bardziej łączyć architekturę wnętrz z komputerami. Właśnie kończy pracę nad programem komputerowym do samodzielnego projektowania kuchni i łazienek. Będzie to można zrobić za pośrednictwem internetu. Można dobierać wielkość wnętrza, dopasowywać okna, drzwi, ustawiać meble.

- To program łatwy do obsługi dla każdego. Coś ustawiamy i od razu możemy zobaczyć, jak to będzie wyglądać w wersji trójwymiarowej - zachwala.

Już wkrótce swoich sił będzie można spróbować na stronie: http://www.architeekt.pl.
#5
W Przemyślu zasłużeni twórcy dla kultury polskiej dostali medale

Nowiny, 2009.12.30
Autor: Janusz Motyka

W wyjątkowej atmosferze przebiegało świąteczne spotkanie opłatkowe przemyskich środowisk twórczych i promujących twórczość nieprofesjonalną. Najbardziej zasłużeni dostali medale od ministra.

25 lat temu rodziły się Robotnicze Stowarzyszenia Twórców Kultury. - W Przemyślu zapisały się piękna kartą - wspomina dr Paweł Soroka, współtwórca RSTK.

Odznaczenia honorowe "Zasłużony dla Kultury Polskiej" z rąk doktora Pawła Soroki i Wiesława Jurkiewicza wiceprezydenta Przemyśla odebrali: poetka Alicja Chruścicka i muzyk Marian Bartkowiak. Wcześniej podobnym wyróżnieniem uhonorowano przebywającą na leczeniu w szpitalu malarkę Zofię Besz-Jary.

Dyplomy okolicznościowe dostali: Wanda Janicka, Mieczysław Szabaga i Paweł Piętal.

Opłatki poświęcił i słowo Boże wygłosił ojciec Paweł Ferko, organizator spotkań kulturalnych w Piwnicy Duchownej i redaktor gazetki "Na Karmelu". Ubarwił też spotkanie góralskimi kolędami i anegdotami.

W części artystycznej goście wysłuchali kolęd w wykonaniu zespołu: Czesław Korab - akordeon, Stanisław Koralewicz - bandżo, Janusz Milczanowski - gitara oraz Marian Bartkowiak - śpiew. Gościnnie wystąpiła również solistka Kapeli Fidelis - Teresa Kuczera Król.

Między kolędami poezją swą podzielili się regionalni twórcy: Teresa Paryna, Janina Kuszpit Fida, Władysław Zych, Grażyna Piętal, Paweł Piętal, Alicja Chruścicka, Janina Cieleń, Mieczysław Szabaga, Maria Gibała oraz prowadząca program przemyska poetka Monika Lach.
#6
Firma Inglot z Przemyśla ma swój sklep na Times Square w Nowym Jorku

Nowiny, 2010.01.25
Autor: Norbert Ziętal

Rzadko się zdarza, aby firma z Europy Środkowo-Wschodniej promowała się w najdroższym miejscu świata. Przemyskiemu Inglotowi się to udało. Nam pierwszym firma zdradziła swoje najnowsze plany.

Times Square w Nowym Jorku. Jedno z najdroższych miejsc na Ziemi, gdzie liczy się każdy centymetr kwadratowy powierzchni. To tutaj mieści się flagowy sklep przemyskiej firmy kosmetycznej Inglot. Jego właściciel już ma kolejne, ambitne plany.

Nowy Jork. Róg Broadway i 48. ulicy. Spory ruch o każdej porze dnia i nocy. Tutaj życie nigdy nie zasypia. Jedno z najatrakcyjniejszych do handlu miejsc w tym mieście i na świecie. Na sąsiednich rogach, znajdują się Hershey's Time Square Store i M&M's World. Centralne, potężne sklepy producentów czekolady oraz kolorowych, znanych na całym świecie cukierków - kulek. W Polsce marka Hershey's jest nieznana, ale dla Amerykanów znaczy tyle, co dla nas Wedel.

- Pod Hershey'em kolejki ustawiają się już z samego rana. Co do M&M's, to nie wiem, jak oni to robią, ale sprzedają cukierki w sklepie o powierzchni 2 tys. m2 - mówi Wojciech Inglot, właściciel grupy firm Inglot z Przemyśla.

Nam mówi, że nie wie, ale pewnie już doskonale zdaje sobie sprawę, jak interesy robi się w stolicy świata. Widać to po efektach działającego zaledwie pół roku sklepu.

Nocą po kosmetyki

- Obecnie sklep ma 62 m2. Dla nas jest to już trochę za mało. Dlatego wynajmiemy sąsiednie pomieszczenie i powiększymy powierzchnie o jakieś 60%. W tej sprawie wszystko jest już dopięte - mówi pan Wojciech.

Pokazuje zdjęcia. Oszklony, narożny sklep ze srebrnym logo Inglot. Obok wysokie, szklane wieżowce. Na górze jednego z nich ogromna, 200 m2, podświetlana tablica reklamowa. Biała, z opakowaniem czerwonego lakieru do paznokci i nazwą firmy.

Na fotografiach widać, że ruch w sklepie jest spory. W zwykłe dni, od poniedziałku do czwartku, sklep jest czynny do północy, w weekendy, czyli od piątku do niedzieli, nawet do pierwszej w nocy. Kto chodzi o te porze po zakupy? Choćby osoby wracające z wieczornych spektakli z broadwayo'wskich teatrów.

Inglota interesują najlepsze miejsca na świecie

Inglot łącznie ma 240 sklepów w Polsce i na całym świecie. Ale ten nowojorski jest szczególny. Jeszcze przed oficjalnym otwarciem, na YuoTubie pojawiło się mnóstwo filmików. Internauci i internautki kręcili filmy o sklepie. Niektórzy przeprowadzali videotesty produktów.

- Nie mamy wpływu na te filmy i nie ingerujemy w nie, ale miło nas to zaskoczyło. Szczególnie jeden filmik, którego autorem jest bodajże Koreańczyk. 25 tys. wejść - mówi pan Wojciech.

- Broadway to było moje wymarzone miejsce, ale teraz takich wymarzonych miejsc mamy więcej - mówi właściciel firmy.

Właśnie dopina sprawę uruchomienia 500-metrowego studia kosmetycznego dla profesjonalistów. Również w Nowym Jorku, w miejscu często odwiedzanym przez artystów i środowisko show biznesu.

- Przygotowanych mamy więcej lokalizacji. Interesują nas tylko najlepsze miejsca na świecie - mówi szef firmy.

W niedługim czasie sklepy powstaną w Las Vegas. Jeden w rozrywkowej dzielnicy, znanej przede wszystkim z licznych kasyn. Drugi w dzielnicy handlowej tego miasta. Jeszcze inne w Waszyngtonie, Los Angeles i Miami. W USA ma być uruchomionych 30 firmowych sklepów Inglota.

- Podobnie, jak inne firmy, z Miami zaatakujemy Brazylię - snuje plany.

Działa na kilku kontynentach. Ponad 20 sklepów w krajach Zatoki Perskiej. Dubaj, Bahrajn, Oman, Kuwejt, Abu Dhabi, Arabia Saudyjska, Katar. Dwadzieścia sklepów w Australii, dziesięć w Turcji. Indie, Kanada. W Londynie, Dublinie, na Litwie, na Malcie. W Polsce 180 sklepów, z tego kilka w Rzeszowie.

Dokumentacja ważyła 18 kg

- Jak to jest działać w różnych państwach świata? - pytamy.

- Jest to dość trudne, ale do zrobienia. W niektórych krajach musieliśmy zmieniać napisy na opakowaniach, dotyczy to krajów arabskich. W innych nawet sam produkt, poprzez modyfikację receptur - opowiada Inglot.

Dla przykładu, wchodząc na rynek australijski firma musiała przeformułować dwieście receptur. Wejście do Kuwejtu umożliwiła dopiero nowa dokumentacja produktowa. Ponad 2 tys. stron i 18 kg wagi.

Jak handluje się kolorowymi kosmetykami w krajach arabskich, w których w sklepach często można spotkać kobiety z burkami na głowach?

- Wśród tych krajów jedne są bardziej, inne mniej liberalne. Kuwejt jest bardziej. W Dubaju około 20% kobiet chodzi z zasłoniętymi twarzami - mówi pan Wojciech.

W niektórych sklepach w krajach Zatoki Perskiej, kobiety nie mogą w miejscu publicznym próbować kosmetyków. Dlatego przy niektórych sklepach powstały specjalne pokoje, w których taka kobieta, nie niepokojona przez innych, może przetestować kosmetyki.

- W jednym z salonów, w którym nie było takiego pomieszczenia, zaobserwowałem ciekawostkę. Pani nie mogła się zdecydować na konkretny wyrób, nie mogła też go publicznie wypróbować. Co zrobiła? Po prostu zgarnęła ileś tam odcieni do torby i zapłaciła. Pewnie dopiero w domu dokonała ostatecznego wyboru - opowiada pracownik Inglota.

Jednak w każdym miejscu świata inglotowskie sklepy sporo łączy. Przede wszystkim ich wygląd. Te same meble, sprzęt, ułożenie półek, prawie taki sam towar. Wszędzie profesjonalne, ubrane na czarno wizażystki.

- Otwarcie własnych salonów za granicą, to było przejście do innej, wyższej ligi - podkreśla pan Wojciech.

Wkrótce ruszy strona w internecie

Zatrudniająca około 800 osób, a doliczając sklepy franczyzowe wyjdzie ponad tysiąc, Inglot to firma inna od większości. Nie tylko dlatego, że unika reklamy. Nie zaciąga kredytów. Inwestycje realizowane są z bieżących zysków. To ułatwia szybkość podejmowania decyzji.

Obecnie firma niemal nie istnieje w internecie. To "niemal" oznacza ubogą, statyczną stronę w czarno-białej tonacji. Czarny fotel kosmetyczny w centrum. Jedyny kolorowy element, to czerwona pomadka.

Ale to się zmieni. Właśnie jedna z przemyskich firm kończy budować stronę internetową dla Inglota.

- Będzie to angielskojęzyczna witryna. Promocyjno-reklamowa. Nie będzie można przez nią kupić naszych wyrobów, przynajmniej na razie. Dlaczego? Bo ludzie mają różne monitory komputerowe, nie wszystkie wiernie oddają barwy. W tej branży zwroty ze sprzedaży internetowej dochodzą do 30%. A dla nas kolory są bardzo ważne - mówi Inglot.

Nowy Jork. Skrzyżowanie Broadway i 48. ulicy. Sklep Inglota na dole, powyżej jego ogromna reklama. (foto: Archiwum firmy Inglot)

[Obrazek: bilde?Site=NW&Date=20100124&Category=PRZ...=0&title=1]

Przemyska firma Inglot posiada dwadzieścia sklepów w krajach Zatoki Perskiej. (foto: Archiwum firmy Inglot)

[Obrazek: bilde?Site=NW&Date=20100124&Category=PRZ...=0&title=1]

Sklepy w krajach arabskich muszą mieć nazwy pisane w dwóch alfabetach. Na zdjęciu salon w Katarze. (foto: Archiwum firmy Inglot)

[Obrazek: bilde?Site=NW&Date=20100124&Category=PRZ...=0&title=1]
#7
Cytat:Przemyski Inglot na prestiżowych targach wizażu w Los Angeles

Produkująca kosmetyki kolorowe firma Inglot z Przemyśla będzie jedyną polską firmą, która zaprezentuje się podczas prestiżowych targów wizażu The Makeup Show w Los Angeles w USA.

[Obrazek: Inglot.JPG]
Przemyski Inglot jest jedyną firmą z Polski, która wystawi swoje stoisko na prestiżowych targach The Makeup Show w Los Angeles.

To targi gromadzące najlepszych wytwórców kosmetyków kolorowych na świecie, wizażystów, w tym na co dzień współpracujących z aktorami, artystami i wytwórniami filmowymi.

Na targach wystawiać się będzie ponad 50 wystawców. Z Polski, a prawdopodobnie również z naszej części Europy tylko przemyski Inglot będzie miał tam stoisko.
Targi potrwają dwa dni, od 28 lutego do 1 marca.

Tekst i fot. Norbert Ziętal
n.zietal@nowiny24.pl

Artykuł pochodzi ze strony: Nowiny24.pl
Pozdrawiam Smile
#8
Tomasz Pudłocki ujawni skandaliczne zachowania przemyskich inteligentów

Nowiny, 2010.03.10
Autor: Janusz Motyka

Czy przemyscy inteligenci byli iskrami, które zapalały mieszkańców miasta do zwiększonej aktywności i pracy nad sobą, czy też jedynie tlącymi się kopcącymi pochodniami?

To problem który w niezwykle zajmujący sposób opisał w swojej najnowszej książce dr Tomasz Pudłocki.

Wzorem światłego przemyskiego inteligenta na pewno był dr Leonard Tarnawski, prezes licznych organizacji, a w życiu prywatnym bardzo porządny człowiek. - Nie oznacza to bynajmniej, że wszyscy tak postępowali - zastrzega dr Pudłocki.

W swojej książce opisał całkiem sporo kłótni, skandali, sporów ideologicznych czy problemów z zaakceptowaniem zmieniającej się mody i eksponowania seksualności.

Te obyczajowe "smaczki" podnoszą walor dzieła. Dla miłośników takiego rodzaju sensacji to kąsek nie lada. A gdzie ówczesna inteligencja Przemyśla (w tym także płeć piękna) lubiła się bawić? O to będzie można zapytać bezpośrednio autora.

Licząca ponad 500 stron książka jest bogato ilustrowana. Pomocą w poruszaniu się po jej kartach będą indeksy; osobowy i nazw geograficznych. Promocja tej skandalizującej książki zaplanowana jest na 11 bm. (czwartek) o 17.30 na Zamku Kazimierzowskim w Przemyślu.

[Obrazek: bilde?Site=NW&Date=20100309&Category=PRZ...=0&title=1]
#9
Cytat:Iskra światła czy kopcąca pochodnia?

Autor książki Iskra światła czy kopcąca pochodnia. Inteligencja Przemyśla w latach 1867 – 1939 doktor Tomasz Pudłocki spotkał się z czytelnikami w sali widowiskowej Zamku Kazimierzowskiego.

[Obrazek: kultura%20-%20Pdloxcki_lewkow.jpg&size=460]
fot.H. Lewkowicz
Spotkanie z dr. Tomaszem Pudłockim (z lewej) prowadził Lucjan Fac.

Autor publikacji, która właśnie ukazała się na księgarskim rynku, przyjrzał się znaczeniu inteligencji przemyskiej w okresie galicyjskim i w dwudziestoleciu międzywojennym. Na 540 stronach wnikliwej analizie została poddana ta warstwa społeczeństwa, która oddziaływała na całą resztę mieszkańców miasta i regionu. Tomasz Pudłocki, obecnie pracownik Uniwersytetu Jagiellońskiego, odpowiada m.in. na pytania, skąd pochodziła przemyska inteligencja, gdzie odbierała stosowne wykształcenie, jakim ruchom społecznym przewodniczyła. Zajmuje się także wpływami Kościoła (zarówno obrządku łacińskiego, jak i greckokatolickiego) i obrzędowości religijnej, rolą jaką spełniali światli hierarchowie. W książce jest też mowa o sposobie spędzania czasu wolnego, hobby i dyscyplinach sportu popularnych w tamtym czasie wśród inteligencji w Przemyślu.
W czasie spotkania autorskiego, które odbyło się 11 marca, dr Tomasz Pudłocki opowiadał o pracy nad tekstem, spotkaniach ze świadkami tamtych dni i zaprezentował krótko poszczególne rozdziały książki. Prelekcji towarzyszyła prezentacja archiwalnych fotografii. Spotkanie prowadził historyk Lucjan Fac, niegdysiejszy nauczyciel młodego Tomka Pudłockiego. To właśnie on był jednym z tych, którzy zaszczepili w ówczesnym przewodniczącym Koła Naukowego Historyków I Liceum Ogólnokształcącego, pasję badawczą. Formą wprowadzenia do spotkania był występ działającego w strukturach Przemyskiego Centrum Kultury i Nauki „Zamek” Zespołu Pieśni i Tańca „Przemyśl”.

(lew)

Artykuł pochodzi ze strony: Życie.pl
Cytat:Nina Nowak z muzykami Orkiestry Polskiego Radia i Telewizji

Pochodząca z Przemyśla solistka Teatru Wielkiego i Filharmonii Narodowej w Warszawie Nina Nowak wystąpiła przed publicznością w rodzinnym mieście 7 marca.

[Obrazek: kultura%20-%20Ninaa.jpg&size=460]
Na płycie Nina Nowak śpiewa o miłości znalazły się najpiękniejsze arie operowe, operetkowe, przeboje

Koncert Nina Nowak śpiewa o miłości został zorganizowany w niedzielę, 7 marca, z okazji Dnia Kobiet. Nina Nowak zaśpiewała najpiękniejsze arie operetkowe, wielkie przeboje musicalowe, filmowe, najpiękniejsze walce, standardy. Nie zabrakło traktujących o pięknym uczuciu, jakim jest miłość, przebojów z repertuaru Elvisa Presleya takich jak: Can’t help falling in love czy Love me Tender. Solistka Opery Narodowej, której towarzyszyli muzycy Orkiestry Polskiego Radia i Telewizji w Katowicach, została nagrodzona owacjami na stojąco, a na bis zaśpiewała wielki przebój Franka Sinatry My way.
Artystce towarzyszyli tancerze ze szkoły tańca „A – Z” Aleksandry Solgi, którzy wykonali wiązankę tańców latynoamerykańskich i walc wiedeński. Koncert połączony był także z akcją uświadamiającą wagę profilaktyki w walce z rakiem piersi. Akcję tę przeprowadziło
stowarzyszenie „Europa Donna”. Dzięki sponsorom wszystkie panie otrzymały róże, a w przerwach pomiędzy częściami koncertu losowane były atrakcyjne nagrody. Koncert odbył się pod patronatem prezydenta miasta Przemyśla Roberta Chomy.
Nina Nowak urodziła się w Przemyślu, tu także ukończyła szkołą muzyczną, uzyskując z wyróżnieniem dyplomy w klasie fortepianu i organów. Karierę rozpoczynała w Stanach Zjednoczonych, koncertując z najlepszymi orkiestrami. W ubiegłym roku podpisała z filharmonią w Los Angeles kontrakt na nagranie (wraz z Andreą Bocellim) muzyki do filmu Namiętność to ja. Koncertuje z najlepszymi orkiestrami w Polsce, a także w Europie i obu Amerykach. W styczniu tego roku ukazała się jej solowa najnowsza płyta Nina Nowak śpiewa o miłości’, którą nagrała z Orkiestrą Teatru Wielkiego. Jest to pierwsza w historii Teatru Wielkiego płyta, na której nagrane zostały najpiękniejsze arie operowe, operetkowe musicalowe i filmowe.

Artykuł pochodzi ze strony: Życie.pl
Pozdrawiam Smile
#10
Przemyski pisarz odnosi sukcesy

Super Nowości, 2010.03.24

Jest już druga książka Stefana Dardy, pisarza mieszkającego w Przemyślu, który nazywany jest polskim Stephenem Kingiem.

- To opowieść o dziennikarzu gazety ogólnopolskiej, w wieku powyżej 50 lat, który otrzymuje mailem informację na temat dziwnych zdarzeń w dolinie Zwierzyńca - opowiada Stefan Darda. - Postanawia tam pojechać i rozwiązać zagadkę niewyjaśnionych zjawisk.

"Czarny Wygon. Słoneczna Dolina" to już druga książka tego autora, który od kilku lat mieszka w Przemyślu. Urodził się w 1972 roku na Roztoczu, w czasie studiów na UMSC pracował w akademickich klubach turystycznych, był też muzykiem w "Orkiestrze pod wezwaniem Świętego Mikołaja". W 2008 roku zadebiutował powieścią "Dom na Wyrębach", która była nominowana do Nagrody Fandomu Polskiego im. A.Zajdla, Nagrody Sfinks 2008, i zdobyła tytuł Najlepszej Książki na Lato. Jak na debiut to sporo osiągnięć. Ta historia będzie kontynuowana w 2011 roku. W tym okresie powinny ukazać się też opowiadania Stefana Dardy.

[Obrazek: 261.jpg]




Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości